-Synku co to za hałasy otwieraj natychmiast powiedziała stanowczo.
Nie miałem siły się podnieść z moich oczu leciały łzy a z rąk krew...Byłem za słaby aby otworzyć drzwi choć chciałem, chciałem aby ktoś mi pomógł. Oprócz głosu mojej may usłyszałem znajomy głos...głos mężczyzny. Ten głos przyprawił mnie o motylki w brzuchu.Moje myśli zatrzymały się na jednym imieniu Zayn.Tak to był głos Zayna. Gdybym mógł to najchętniej bym uciekł.
-Jack otwórz te drzwi proszę Powtórzyła kobieta z wyraźnie słyszalnym łkaniem.
-Niespodziewanie głos Zayna rozbrzmiał mi w głowie i odbił się echem w moich myślach.
-Proszę pani ja się tym zajmę odparł stanowczo szatyn.Po tych słowach usłyszałem dźwięk wylatujących z zawiasów drzwi.A za nimi wyraźnie wściekłego kumpla.Z wielkim trudem szybko odwróciłem się do niego plecami.Aby nie patrzeć w jego piękne czekoladowe oczy.
Oczami Zayna
Nie wiedziałem co się dzieje.Widząc że do oczu mamy Jacka napływają łzy bez zastanowienia wyważyłem drzwi.W pokoju przyjaciela było ciemno.Okna były pozasłaniane.Kobieta podeszła do nich i je odsłoniła.Na podłodze było pełno szkła a obok ogromna plama krwi.Na jej widok zamarłem.Zauważyłem leżącego na podłodze Jacka.Odruchowo do niego podbiegłem.Byłem zestresowany i pełen obaw moje serce zaczęła przyspieszać tempa. Odwróciłem kumpla twarzą do mnie.Był on cały blady.Mój wzrok skierował się na jego ręce z których jeszcze leciała krew.Jedna była wyraźnie pocięta a w drugiej znajdowały się zielone kawałki szkła.Nie mogłem uwierzyć w to co widzę miałem nadzieję że to wszystko nie prawda,że tylko mój wzrok mnie oszukuje ale nie to szara rzeczywistość.....Blade usta Jacka otworzyły się i wydobył się z nich cichy dźwięk
-Przepraszam...
Do moich oczu napłynęły łzy.Jack był dla mnie jak rodzony brat, moje serce krajało się na kawałki gdy widziałem jak cierpi.. a najgorsze było to że cierpi przeze mnie.
Za moimi plecami rozległo się głośne i histeryczne płakanie jego mamy.Musiałem na moment opuścić kumpla i podbiegłem do niej.
-Proszę pani niech się pani uspokoi.Z Jackiem będzie wszystko w porządku.Jest on przytomny i tylko trochę osłabiony.Za chwilę się nim zajmę.Powiedziałem stanowczo.
Byłem tylko jedną osobą trzeźwo myślącą w tym pomieszczeniu.Musiałem być silny...
Poprosiłem kobietę żeby usiadła na fotelu który stał obok niej.Posłusznie wykonała polecenie.Usiadła i ukryła swoją twarz w dłoniach.
Szybko podbiegłem do Jacka.
-Jak się czujesz spytałem
Nic nie odpowiedział tylko złapał się za swoje jeszcze krwawiące ręce.
Widząc że krew zaczyna coraz bardziej cieknąć.Wziąłem Jacka na ręce i poszedłem z nim do łazienki.
Postawiłem go na toalecie.Chłopak lekko się zachwiał lecz po chwili złapał równowagę.
Jak najszybciej pognałem do szafki gdzie znajdowała się apteczka.Jack czuł się dobrze był tylko osłabiony na szczęście przyszedłem w porę inaczej nie wiem co by się z nim stało....
Podszedłem szybkim krokiem do chłopaka i opatrzyłem jego rany na rękach.Każdy mój ruch bacznie obserwował czarno włosy czułem się niezręcznie,nadal w mojej pamięci była ta sytuacja w szpitalu...
Opatrzenie ran zabrało mi chwilę kiedyś robiłem praktyki w tym kierunku.
-Dzięki powiedział cicho Jack
-Spoko odparłem tym samym tonem.
Głupio mi z nim gadać odkąd dowiedziałem się prawdy wszystko się zmieniło.Moje życie przewróciło się o 180 stopni już nigdy nie będzie tak jak dawniej.W dodatku ta sprawa z Perrie.
Patrzyliśmy się na siebie w ciszy żaden z nas nie chciał się odezwać.Było bardzo niezręcznie.Tą cisze przerwał sygnał mojego telefonu.Spojrzałem szybko na urządzenie.Był to esemes....esemes od Perrie.
"Musimy się spotkać i pogadać odpisz..."
Arogancko schowałem telefon do kieszeni.Zależało mi na niej nawet bardzo tylko chciałem uniknąć tej rozmowy.Zawsze gdy z kimś rozmawiam na poważnie dąży to w złym kierunku...
Spokojny melancholijny głos wydostający się z ust Jacka obił się o moje uszy.
-Kto do ciebie napisał powiedział słabo.
-Perrie odpowiedziałem cichutkim prawie niesłyszalnym głosem.Mając nadzieję że tego nie usłyszy.Po tych słowach Jack popatrzył się na mnie dzikim,zazdrosnym wzrokiem.Jednak usłyszał pomyślałem.Wiedziałem że był on o mnie zazdrosny.Ale ja kochałem ją całym moim sercem a Jack był tylko moim przyjacielem.Ostatnio nie był on sobą.....Stał się mroczny i zamknięty w sobie.Zresztą mu się nie dziwiłem.Spadło na niego tyle problemów że ja bym im wszystkim nie podołam.Przyjaciel wstał i kierował się w stronę drzwi łazienki.Chwiejąc się lekko przy tym.Był on jeszcze bardzo słaby..stracił dość dużo krwi..Ja też wstałem i podążałem za nim.Niespodziewanie Jack stracił równowagę i wpadł w moje ramiona.
Nasze twarze były bardzo blisko.Jego oczy lśniły jak dwie gwiazdy.Jego usta powoli zaczęły się zbliżać do moich.Nie opierałem się stałem jak słup soli trzymając go w objęciu.Otumaniły mnie jego oczy i tajemnicze usta.Niewinny pocałunek przemieniał się w coraz bardziej namiętny.Nasze języki zaczęły się "bawić". Jego usta smakowały inaczej niż wtedy na imprezie.Były one bardziej tajemnicze jak zakazany owoc.
W pewnym momencie Jack zaczął rozpinać mój rozporek...W tym momencie zdałem sobie sprawę z tego co się szykuje.
Puściłem przyjaciela z uścisku i szybko go odepchnąłem.Kumpel odleciał ode mnie z wielką siłą był on ciągle bardzo słaby.Staną na równe nogi i zaczął wpatrywać się we mnie.Emocje we mnie buzowały.Jak mogło
w ogóle do tego dojść.?Taka sytuacją nie powinna mieć miejsca.Gdy już trochę się uspokoiłem spojrzałem na kumpla a emocję zaczęły do mnie wracać.Nie umiałem ich opanować i nieprzemyślane wyszły z moich ust.
-Co ty sobie wyobrażasz?! Zacząłem gniewnie.Myślisz że jak mnie będziesz całował i uwodził to się jakimś cudem w tobie zakocham?Spytałem się go z wielką kpiną w głosie.Ja kocham Perrie i tylko ją!
Jack pogódź się z tym że ciebie nigdy nie kochałem i nie pokocham.!
Wrzeszczałem na przyjaciela,nie chciałem aby cierpiał ale ta sytuacja zabrnęła za daleko..
Jesteś dla mnie jak brat ale nic więcej.. powiedziałem już trochę ciszej.
Jack popatrzył się na mnie jakby nie wierząc w to co przed chwilą do niego powiedziałem.Z jego oczu popłynęła łza.
-Myślisz że o tym nie wiem.! zaczął wrzeszczeć na mnie.Mylisz się wiem doskonale o tym że kochasz tą blondynę.Wiem też że ty mnie nigdy nie pokochasz...ale...ja kocham cię całym moim sercem Zayn.Tak samo jak ty ją.Na twój widok przechodzą mnie dreszcze i nie mogę złapać tchu.Ale ty nigdy tego nie zrozumiesz!!
Bo nie wierz co to jest prawdziwa miłość.! Wrzasną na całe gardło chłopak i resztką swoich sił udał się w stronę wyjścia od łazienki.W przejściu stała jego mama która słyszała całą tą awanturę i patrzyła na Jacka niezrozumiale dziwnym wzrokiem.Ciemnowłosy popchną ją aby mieć jak wyjść z łazienki.Gdy się z niej wydostał zbiegł na dół i słyszałem tylko jego szybkie ale słabe kroki
Oczami Jacka
Byłem słaby i bardzo kręciło mi się w głowie, gdy schodziłem po schodach o mało się nie wywróciłem.
Moje serce pokruszyło się na kawałki wszystko w co wierzyłem, wszystkie moje nadzieje rozprysły jak bańka mydlana.Czułem się podle a zarazem brakowało mi jego ust.Może rzeczywiście posunąłem się za daleko ale nie umiałem się powstrzymać.A teraz za to płacę...Znowu się z nim pokłóciłem choć tego nie chciałem..
Moim celem była lodówka.Byłem bardzo zraniony wewnątrz,na zewnątrz,głodny i słaby.Lodówka jak zwykle świeciła pustkami.
-Kurwa mać..Przeklnąłem cicho pod nosem.Jednak gdy się jej lepiej przyjrzałem zauważyłem już zrobioną kanapkę."Na pewno mama zrobiła mi ją na jutro do szkoły" Pomyślałem.
Szybko ją wyciągnąłem.Po niecałej minucie już jej nie było.Od razu poczułem się lepiej.Przybyło mi trochę sił.Zauważyłem ciemną postać schodzącą po schodach.Piękne czarne włosy zalśniły w ciemności przedpokoju.Na ten widok coś mnie zakuło w sercu.Zayn staną w przejściu od kuchni.Wstałem z krzesła i odruchowo zacząłem się wycofywać.
-Jack chcesz tego czy nie musimy dokończyć tą rozmowę nie uciekniesz od tego chociażbyś nie wiem jak próbował.Powiedział spokojnie szatyn.
-Zayn nie mamy o czym rozmawiać oparłem równie spokojnie.Idź już lepiej do swojej Perrie dodałem wrednie.
Po tym co powiedziałem Zayn popatrzył się na mnie złowrogo.W głębi serca nie chciałem tego powiedzieć kochałem go i nie chciałem mu sprawiać przykrości.Najlepiej by było gdybyśmy się pogodzili i zapomnieli o całej tej sprawie i o ostatnich wydarzeniach.Ale tak się nie dało.Czułem że tracę najlepszego kumpla i nic nie mogę z tym zrobić.Jakby część mnie się zagubiła i nie miała szansy powrotu.
-Jack ja..Zaczął z wielkim gniewem w głosie.Lecz jego słowa przerwał dzwonek do drzwi.Otworzenie ich było jedyną szansą aby przerwać tą prowadzącą do niczego rozmowę.Bez wahania wziąłem swoje kule które zostawiłem oparte o krzesło i lekko się na nich opierając podszedłem do drzwi.Byłem bacznie obserwowany przez mojego przyjaciela.Otworzyłem drzwi.Moim oczom ukazali się dwaj mocno zbudowani mężczyźni w policyjnych mundurach.Na ich widok zdrętwiałem choć nie zrobiłem nic złego.
-Czy mieszka tu pan Jack.Spytał jeden z nich.
-Tak to ja odparłem niepewnie.
-Pan pójdzie z nami kontynuował policjant
Za moimi plecami rozległ się głos mamy.
-A w jakiej sprawi jeśli można wiedzieć?
-A pani to..?Spytał drugi
-Matka odparła dumnie kobieta
-Pani w takim razie też pójdzie z nami,wyjaśnimy wszystko na komisariacie.Mama posłusznie pokiwała głową.
-Choć Zayn muszę zamknąć dom powiedziała ze spokojem.
Mulat ubrał buty.Wychodząc powiedział "Jeszcze dokończymy tą rozmowę".
Kobieta wzięła mnie pod rękę.Zamknęła drzwi od domu.I razem z naszymi towarzyszami poszliśmy do samochodu policyjnego.Droga do komisariatu nie zajęła nam długo.Gdy już dojechaliśmy weszliśmy do środka i usiedliśmy w gabinecie komendanta.Był to mężczyzna w podeszłym wieku z siwymi włosami i obfitym zarostem.
-Nie ma się pan czego obawiać panie Jack.Zwrócił się do mnie komendant.jednak nie mamy dla pana zbyt dobrych wieści...nie złapaliśmy jeszcze człowieka który pana potrącił lecz mamy kilka podejrzanych,zaraz ich panu pokarze , jeśli któregoś z nich pan zna to proszę mówić.
Przytaknąłem głową nie miałem pojęcia kto mógł być podejrzanym.Moim oczom ukazało się dwóch podejrzanych pierwszym z nich był....Liam.Bardzo się zdziwiłem na jego widok
-Co on tu robi? Szepnąłem pod nosem.
Komendant podszedł do mnie i spytał się łagodnie.
-Znasz tego człowieka?
Nie wiedziałem co odpowiedzieć nie chciałem go wkopać w końcu to był mój jakby kumpel.
-A co mu grozi ? Odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
-Na razie nic odparł tajemniczo mężczyzna.
Wiedziałem co to znaczy jeśli powiem że go znam to zaczną go przesłuchiwać aż coś z niego wycisną.Oczywiście że chciałem żeby znaleźli sprawcę ale nie przyszłoby mi do głowy że to mógł by być Liam.Nagle przypomniało mi się jego auto i głupie tłumaczenie że pożyczył kumplowi a ten miał stłuczkę.W mojej głowie narastały wątpliwości może to rzeczywiście mógł być on?. Sam nie wiedziałem co mam powiedzieć te wątpliwości mnie wykończały.Komendant powtórzył swoje pytanie:
-No więc znasz go? Spytał z mniejszym spokojem
Prawie nie widocznie pokiwałem głową
-Ale to na pewno nie on my się kumplujemy i nigdy by mi czegoś takiego nie zrobił zaprzeczyłem szybko.
Policjant popatrzył się na mnie podejrzliwie.
-Jest pan tego pewny? dopytywał się
-Tak powiedziałem stanowczo
-Spokojnie to tylko podejrzany jednak jego auto jest w złym stanie i w dodatku nie ma alibi na ten czas gdy doszło do wypadku.Powiedział jakby zasmucony.Ale nic nie jest przesądzone mamy jeszcze drugiego podejrzanego.
Czułem się strasznie jakbym nie powiedział że znam Liama to by wypuścili wolno ale stało się inaczej mogłem trzymać język za zębami...
Załamany podniosłem wzrok na drugiego podejrzanego.Był to nieznany mi dotąd facet.Miał gdzieś tak 44 lat,kruczoczarne włosy takie jak moje i lekki zarost.Na jego widok moja mama ścisnęła mocniej moje ramie. Komendant widocznie to zauważył i bez wahania zadał jej takie samo pytanie jak mi poprzednio.
-Czy pani zna tego człowieka.
Kobieta bardzo głośnio przełknęła ślinę jakby przygotowując samą siebie na słowa które za chwilę wypowie.
-Tak znam... zaczęła nerwowo kobieta. To jest ...Ojciec Jacka.
Nie mogłem uwierzyć w to co słyszę.Spojrzałem na mężczyznę jeszcze raz.Po raz pierwszy widziałem swojego ojca.W moich myślach kłębiły się słowa "To ten który tak skrzywdził mamę.To ten który zostawił ją gdy była w ciąży bez żadnych środków do życia". Moje serce zaczęło napływać jeszcze większą nienawiścią i żalem.byłem rozgoryczony.Był skuty w kajdany trzymali go dwaj policjanci.
-Jack jak ty wyrosłeś nie wiadomo kiedy..Trzeba przyznać jesteś do mnie podobny..syneczek tatusia..
Po tych słowach złość we mnie narastała z każdą sekundą.Nie myślałem już o mojej złamanej i bolącej nodze,szybkich krokiem prawie biegiem podszedłem do niego i z całej siły walnąłem go w brzuch a potem w twarz.Zaraz podbiegł do mnie jeden z policjantów i obezwładnij mnie.Widziałem jak z jego ust wylatuje trochę krwi.Co mi sprawiło wielką przyjemność.
-Nie waż się więcej do mnie tak mówić!!!Nie jestem do ciebie podobny !!!!Wrzeszczałem Jak mogłeś zostawić mamę samą na pastwę losu a na dodatek w ciąży.
Widać było że moje słowa sprawiły mu ból.
-Myślisz że łatwo było mi się z wami rozstać..Po prostu to wszystko mnie przerosło.Myśl że mogę zostać ojcem mnie przeraziła myślałem że nie dam rady.Powiedział bezradnie.
W tym momencie wyrwałem się z rąk policjanta.
-Wiesz co nie obchodzi mnie to zejdź mi z oczu!! Nie chcę cie w ogóle znać!Krzyczałem.
-Zabierzcie go do celi wraz z tym młodym.Powiedział komendant.
- Emily wybacz mi !!Krzykną w drodze do celi mężczyzna.
Spojrzałem na mamę.Patrzyła na znikającego w przejściu ojca.Gdy zniknęli kobieta usiadła na krześle ukryła twarz rękach i zaczęła cicho szlochać.
Podszedłem do niej.Gdy płakała moje serce się krajało.A najgorsze było to że jej powodem smutku był ten skurwiel..
-Wszystko będzie dobrze powiedziałem troskliwie i przytuliłem ją.
___________________________________________________________________________________
Hej ,Sorka że tak długo ale nauka i takie tam.Oto jest 9 rozdział "Heart Attack" Jeśli popełniłam jakieś błędy ortograficzne to z góry przepraszam.Mam nadzieję że się spodoba.
ŁADNIE PROSZĘ O KOMENTARZ ;)

Łał nie zły ;)
OdpowiedzUsuńDawaj NeXT ------>
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że 10 r. Będzie szybciej
nie żebym miała sie czepiać ale najpierw przecina sb ręce i krwawi a potem ma złamana nogę ... pozatym nie mam nic złego do dodania :D a tak to zajebisty
OdpowiedzUsuńdziękuje że ci się w miarę spodobał każda krytyka jest mile widziana ;)
UsuńHej kiedy nastepny rozdzial?? :D czekam :D zajebisty blog i to opowiadanie bosz zakochalam sie w tym blogu *-* po prostu zajebiscie piszesz nie zwracam uwagi na bledy ale na tresc :) na to co przekaxujesz i to jest BISTE ! :D kk rozpisalam sie xD ok koniec to tyle :) dziekuje za uwage xD
OdpowiedzUsuń