Mówią że miłość jest najważniejsza, że miłość to jedyny sens życia, że miłość dodaje skrzydeł.
Mylą się, to uczucie potrafi być okrutne i zdradliwe...
Potrafi nawet zabić..
Tak właśnie było w moim przypadku to uczucie zżerało mnie kawałek po kawałku.A zwłaszcza nieodwzajemnione uczucie..
Okropnie jest wiedzieć że osoba na której ci zależy dla której zrobiłbyś wszystko.Osoba która jest twoim całym światem nie czuje tego samego co ty...
(Budzik)
-Ja pierdole przeklnąłem cicho pod nosem.Musiałem wstawać i szykować się do szkoły.Z wielką niechęcią wygramoliłem się z kołdry.I zacząłem wykonywać codzienne czynności.Które zawsze wykonywałem przed szkołą.Po 15 minutach byłem już gotowy.Spojrzałem na telefon aby sprawdzić godzinę,Była dopiero 07:00.
Do szkoły miałem blisko więc mogłem spokojnie wyjść o 07:50.Moja złamana noga już mnie tak nie bolała więc normalnie mogłem chodzić bez kuli.Ten poranek wydawał się inny to dziwne uczucie że nikt nie będzie czekał przed drzwiami. Zawsze był to Zayn ale sytuacja się zmieniła i tym razem na pewno nie przyjdzie po mnie.Zrzedłem na dół do kuchni aby coś jeszcze przekąsić.Ujrzałem mamę z widocznie jeszcze mokrymi policzkami od płaczu.
-Odzień dobry synku nie zauważyłam cię, powiedziała i szybko przetarła łzy z policzków.
-Cześć odpowiedziałem krótko.I usiadłem na krześle koło niej.Ten człowiek który był wczoraj na komisariacie naprawdę jest moim ojcem.?Palnąłem głupio.Ale nie mogłem się powstrzymać w mojej głowie było jedno pytanie "czyt to prawda?". Byłem tego bardzo ciekawy,bacznie obserwowałem mamę.Każda moja komórka domagała się prawdy.
Matka spojrzała na mnie załamanie.
-Niestety tak odparła smutno.
Nie wiedziałem co myśleć.W tedy na komisariacie nie chciałem do końca uwierzyć w słowa mamy.Miałem nadzieję że się pomyliła, że to może nie ten człowiek.
-Ja..ja byłam młoda i głupia.Zaszłam w ciążę.To był zarazem najszczęśliwszy i najsmutniejszy dzień w moim życiu.Mężczyzna którego wczoraj spotkałeś, twój ojciec ma na imię Brendon Broke.Udawał wielką miłość że mnie kocha a jak zaszłam z nim w ciążę to znikną bez śladu.A teraz prawdopodobnie chciał zabić własne dziecko..
Kobieta znowu zaczęła szlochać.
-Uspokój się mamuś.Wszystko będzie dobrze i przytuliłem ją.
-A wiesz co mnie w tym wszystkim najbardziej boli? spytała się.
-Co? powiedziałem zaciekawiony.
-To że jesteś moim jedynym synem dla którego poświęciłam całe swoje życie każdą wolną chwilę a nawet się wnuków nie doczekam...I zaczęła znowu płakać.Słyszałam twoją rozmowę z Zaynem , dlaczego Jack...dlaczego.?
Po tych słowach coś we mnie pękło...Myślałem że zaakceptuje mnie takiego jakim jestem..
-Dlaczego?! powtórzyłem jej pytanie cicho.Dlaczego?!..powiedziałem jeszcze raz krzycząc.Nie wiem dlaczego-wydarłem się.Jesteś moją mamą i powinnaś zaakceptować to że jestem inny niż reszta...Przynajmniej na to liczyłem.Zaakceptujesz mnie dobrze, nie zaakceptujesz trudno nie zależy mi na tobie!! wydarłem się.
Byłem na skraju wytrzymałości psychicznej właśnie tego się obawiałem.Miałem głupią nadzieję że ta wiadomość do niej nie dotrze.Nie mogłem się na nią patrzeć ,wytarłem łzy,wziąłem plecak i szybko wybiegłem z domu.Za moimi plecami rozległ się głos matki.
"Jack ja przepraszam !! Nie chciałam tak powiedzieć."
Ale ja jej nie słuchałem,przestałem wierzyć w jej słowa zraniła mnie i to bardzo mocno.Ostatnio w moim życiu wszystko się sypie...
Zayn mnie nie kocha.matka mnie nie akceptuje a ojciec prawie mnie zabił.W sumie od samego początku mnie nienawidził.Jestem jedną wielką porażką miałem poczucie że jestem niechciany po co mam żyć jeśli tylko sprawiam kłopoty..
Szedłem nie patrząc przed siebie,jakby chowając twarz we własnym cieniu.Łzy ciągle spływały mi po policzkach,rana którymi swoimi słowami zrobiła matka była bardzo głęboka i bolesna.
Przechodziłem przez wysoki most pod którym znajdowała się rwąca rzeka.Moje nogi zaczęły zwalniać,stanąłem.Szum rwącego strumienia wydał mi się tajemniczy i interesujący.Bez zastanowienia podszedłem do krańca mostu.Nie mogłem wytrzymać i zacząłem cicho szlochać , spadło na mnie za dużo problemów.A to wszystko przez jeden niewinny pocałunek.Łzy leciały strumieniami jakbym chciał wyrzucić z siebie cały smutek żal i cierpienie które zalegało mi na sercu Na chwilę przestałem płakać.Przypomniały mi się moje słowa:
"Jesteś moją mamą i powinnaś zaakceptować to że jestem inny niż reszta " Ale jak inni mają mnie akceptować skoro sam siebie nie akceptuje.Czuje się źle we własnym ciele.Łzy znów napłynęły mi do oczu.
Podświadomość mówiła mi: "Jack,po co się tak męczyć.?Możesz zakończyć to cierpienie raz na zawsze."
Miała rację.Wszedłem na najwyższy szczebel barierki.Mój wzrok skierował się na rwący strumień z kamienistym dnem.
Ścisnąłem mocno powieki ostatnia łza spłynęła mi po policzku.Tysiąc różnych myśli przebiegło mi przez głowę.Ścisnąłem pięści i już chciałem skoczyć ale coś mnie blokowało...
Może ostatni raz chciałem zobaczyć przyjaciela.?Jakoś się z nim pożegnać.?
-Nie, to jeszcze nie ten moment szepnąłem sam do siebie i powoli zszedłem z barierki.
Odsunąłem się od niej szybko i odbiegłem z tego miejsca.Dlaczego zostałem pokarany takim losem.?
Moje życie to pasmo nieszczęść i rozczarowań.Już naprawdę miałem tego wszystkiego dosyć ale to jeszcze nie ten moment....
Powoli zacząłem podążać w kierunku szkoły. Zanim się obejrzałem byłem już pod jej murami.Lekko się wahałem lecz w końcu otworzyłem drzwi od wejścia głównego.Gdy wszedłem do środka od razu skupiły się na mnie złowrogie spojrzenia i śmiechy.Do moich uszu rozbrzmiał dzwonek na 5 minutową przerwę.Pełno ludzi zaczęło wychodzić z klas.Na korytarzu zrobiło się strasznie tłoczno.Gdy przebijałem się przez tłum uczniów ktoś mnie popchną i krzykną:
"Spierdalaj,nie chcemy tu geja"
Wiedziałem że ludzie ze szkoły zrobią z mojego życia jeszcze większe piekło.Miałem się nie przejmować ich docinkami i wyzwiskami.Obiecałem to sobie lecz nie umiałem,byłem już wyżarty od środka tą cało nienawiścią.Miałem tego wszystkiego dosyć.Wszyscy oceniają mnie tylko powierzchownie, nie wiedzą jaki jestem ,czym się interesuje.Wiedzą tylko jedną informację i wykorzystują ją przeciwko mnie to boli...
Przemierzałem korytarze jak duch.Kompletny brak człowieka już wszystko było mi obojętne.Parszywe spojrzenia przeszywały całe moje ciało.
W tłumie uczniów ujrzałem ogniste włosy...
To wszystko co się wydarzyło to przez ta kurwę.Emocję we mnie wzięły górę.Zacząłem podążać za rudą dziewczyną.Byłem nabuzowany żal i smutek przekształciły się w złość.Wreszcie ją dogoniłem.Złapałem ją za rękę i odwróciłem w swoją stronę.Była wyraźnie zdziwiona moją obecnością.Z jej wzroku można było wyłapać zdezorientowanie.
-Teraz pójdziesz ze mną.!Powiedziałem Groźnie.
Sam nie wiedziałem co robię.Kierowałem się swoimi negatywnymi emocjami.Ścisnąłem mocno jej nadgarstki aby mi się nie wyrwała i zacząłem ciągnąć ją za sobą.W oczach Diany pojawił się strach.Po raz pierwszy widziałem u niej taki wyraz twarzy.Czułem że ognistowłosa stawia lekki opór.Odruchowo ścisnąłem jeszcze mocniej jej ręce i szarpnąłem w swoją stronę.W efekcie dziewczyna przerosła się opierać i bez słowa,posłusznie szła za mną.Wywlokłem ją ze szkoły.
-Jack przestań, to boli.Powiedziała błagalnym głosem Diana.
Byłem oburzony jej słowami.Popatrzyłem się na nią dzikim wzrokiem.Emocje we mnie szalały już nie wytrzymałem..
Jeszcze mocniej ścisnąłem jej nadgarstki,przyciągnąłem do siebie i z całej siły przywarłem ją do muru, który znajdował się nie daleko naszej szkoły.
Przywarłem ją tak mocno aby nie mogła uciec.Byłem wściekły i rozgoryczony.
-Co ty wiesz o bólu?!?,Zniszczyłaś moje życie,jeszcze nigdy tak nie cierpiałem!!ból wewnętrzny rozdziera moje ciało a ty śmiesz mówić że lekkie ściśnięcie nadgarstka cię boli?!?!.
Nie mogłem wytrzymać...,ścisnąłem pięść.Uniosłem rękę do góry.Diana ścisnęła powieki,bała się.Naprawdę miałem wielką ochotę ją uderzyć.Wziąłem zamach.Już moja pięść miała uderzyć w jej parszywą twarz.Ale zatrzymała się tuż przed nią.
-Nie mogę,tego zrobić(powiedziałem cicho jakby sam do siebie)
Opuściłem pięść i rozluźniłem ją.Diana była najpodlejszą dziewczyną jaką znałem, zraniła mnie i to bardo ale to nie zmieniało faktu że jest dziewczyną a ja dziewczyny nie zbije...choćby nie wiem jaka była.Spojrzałem na Dianę którą wciąż trzymałem za jeden nadgarstek.Szybko go puściłem.Rudowłosa oddychała szybko,nie na żarty się przestraszyła zresztą tak samo jak ja.
Nie wiem co mną kierowało.byłem zaślepiony nienawiścią..
-Ja...Ja..przepraszam -powiedziałem zawstydzony. Chciałem pogładzić dziewczynę po włosach.
-Nie dotykaj mnie !!.-Wydarła się,odepchnęła mnie i odbiegła bez słowa.
Czułem się podle, ale z drugiej strony zasłużyła na to.
Sam siebie nie poznawałem.Nie sądziłem że jestem do tego zdolny.Czułem się jakby ktoś mi wbij nóż w plecy.Przestałem być wściekły i zły,byłem rozgoryczony i samotny.
Każdy się ode mnie odwrócił .Zostałem sam ze swoimi problemami.
Samotność i niezrozumienie to najgorsze rzeczy które mogą spotkać człowieka..
Nie mogłem wrócić do szkoły..
Nie wytrzymałbym z Dianą w jednym pomieszczeniu.
Założyłem słuchawki na uszy,włączyłem moją ulubioną piosenkę."Billy Talent ~ Nothing to lose"
I zacząłem powoli odchodzić od tego okropnego miejsca...
___________________________________________________________________________________
Hej to znowu ja.Przepraszam że tak długo to trwało ale zajmowałam się robieniem zwiastuna.Mam nadzieję że się spodoba i z góry przepraszam za błędy ortograficzne.Pamiętajcie
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

Zajebisty *-*
OdpowiedzUsuńpiękne *.* :')
OdpowiedzUsuńRozdział piękny :D ciekawa jestem co bd dalej <3
OdpowiedzUsuńProsze nowy nie wutrzymam
OdpowiedzUsuńjestem w trakcie pisania ;)
UsuńNominowałam cię do liebsten awards, więcej informacji tutaj http://anthony-fan-fiction.blogspot.com/2014/01/liebsten-awards.html :)
OdpowiedzUsuńmega :)
OdpowiedzUsuńSuper !!! :)
OdpowiedzUsuń