Muzyka
Wiecie jak to jest stracić cały sens życia? Jak wszyscy się od ciebie odwracają? Jak sam siebie nie poznajesz? Jak wszyscy ludzie którym wierzyłeś, którym w stanie byłeś by powierzyć każdą tajemnicę odwracają się od ciebie i wbijają ci nóż w plecy? Ja wiem...nie znałem samego siebie, byłem obcy we własnym ciele..
Nie wiedziałem dokąd idę. Nie miałem gdzie się podziać, do
domu nie wrócę. Nie po tym co usłyszałem z ust mamy. Już nigdy tam nie wrócę.
Szedłem powoli i spokojnie. Byłem niezrozumiale przygnębiony. Już nic nie
sprawiało mi radości. Nie widziałem dobrych stron mojego życia. Przechodziłem
przez most gdy w moich uszach rozbrzmiały ostatnie słowa piosenki.
(There's nothing to lose
When no one knows your name
There's nothing to gain
And I just died today)
Wyciągnąłem telefon i włączyłem YouTube aby znaleźć jakiś fajny kawałek do przesłuchania.
Gdy na moim wyświetlaczu komórki zaświeciła się strona muzyczna nie mogłem uwierzyć własnym oczom.
W kategoriach "Najsławniejsze" z 58980 wyświetleniem znajdował się filmik pod tytułem.
"Miłosna historia Jacka"
Moje serce zaczęło przyspieszać tępa.Byłem zestresowany.Powtarzałem sobie w myślach "Spokojnie,przecież jest dużo Jacków na świecie...". Pocieszałem się tym faktem to trochę mi pomogło.
Powoli usiadłem na podłogę opierając się o barierkę mostu. Patrzyłem się ogłupiony na ten filmik nie miałem odwagi go odtworzyć.Pełno obaw przenikało moje ciało.W końcu ciekawość wzięła górę. Kliknąłem szybko aby puścić video.Ładowanie trwało zaledwie pięć sekund ale dla mnie to było jak wieczność.Czekałem zniecierpliwiony na zawartość filmu.Po kilku sekundach pojawiło się nagranie.Moje obawy były słuszne.Moim oczom ukazało się nagranie z tamtej imprezy.Byli na nim Diana,Zayn ,Harry,Liam,Niall,Louis i ja..Była to sytuacja po imprezie,gdy graliśmy w butelkę...
Diana zakręciła butelką wypadło na mnie i wtedy doszło do tej sytuacji, zacząłem całować się z Zaynem.
-Stop!! krzyknąłem sam do siebie zatrzymałem nagranie.Do moich oczu napłynęły łzy..
Jak ktoś mógł kamerować jak całuje się z Zaynem i wrzucić to do sieci to nieludzkie..
Płakałem jak małe dziecko.Nie umiałem się pogodzić z moim losem.Czułem się strasznie upokorzony.Teraz ludzie ze szkoły i nie tylko nie dadzą mi żyć..
Będę jeszcze bardziej wyśmiewany i deptany niż dotychczas.Ból nienawiść , wściekłość i niezrozumienie skupiły się we mnie.To za dużo jak na jednego człowieka.Moje cierpienie nie miało końca.Z każdym dniem przybywało go coraz więcej.Wstałem raptownie.Z nienawiścią spojrzałem na mój telefon.Ścisnąłem go w pięści.Wziąłem ogromny zamach i wyrzuciłem go do wody.Oparłem się łokciami o barierkę, schowałem twarz w dłoniach i płakałem.
Nigdy dotąd nie spotkałem się z takim bólem, z takim upokorzeniem.Moje życie nie ma sensu.Na tym świecie nie ma miejsca dla takich jak ja....
Podniosłem wzrok i spojrzałem na mocny nurt wody...
-Koniec z tym cierpieniem- Powiedziałem cicho.
Wszedłem na najwyższy szczebel barierki.Odwróciłem się plecami do rzeki.
Byłem kompletnym wrakiem człowieka.Czułem wyraźny oddech śmierci na moim karku.Łzy ciekły mi po policzkach.Cały dygotałem.Strasznie się bałem..ale ziemia to nie miejsce dla mnie.Ja tu nie pasuje.Z łzami w oczach zamknąłem oczy.Przypominałem sobie dobre momenty mojego życia.Twarz mamy, jej uśmiech to jak się mną opiekowała i się o mnie troszczyła.Szkoda że to wszystko na marne.
-Przepraszam mamo,przepraszam Zayn..powiedziałem cicho z głupią nadzieją że mi wybaczą..
Zacząłem cicho łkać...
Ścisnąłem pięści, ścisnąłem jeszcze mocniej powieki,zrobiłem krok do tyłu i zacząłem powoli spadać.
W oddali usłyszałem krzyk dziewczyny...
Był to ostatni dźwięk jaki usłyszałem.Uderzyłem z wielkim hukiem o taflę wody...
Poczułem ostry ból głowy i karku później nastała ciemność...
Oczami Zayna
Lekcję się skończyły i wracałem do domu.Szła ze mną Perrie. Między nami się już wszystko wyjaśniło i byłem strasznie szczęśliwy.W końcu miałem cudowną dziewczynę.Szliśmy za ręce patrząc sobie w oczy.
-Cieszę się że cię mam.-Powiedziałem spokojnie
-Ja tak samo-odpowiedziała zmysłowo blondynka.
Przyciągnąłem ją do siebie,złapałem za podbródek i obdarzyłem ją zmysłowym pocałunkiem.Najpierw w usta później zjeżdżałem niżej do szyi.Moja ręka wślizgnęła pod jej bluzkę.
Cholernie ją kochałem,Byłem w stanie zrobić dla niej wszystko.Perrie lekko mnie odepchnęła.
-Zayn przestań,jesteśmy w miejscu publicznym-Powiedziała swoim pięknym delikatnym głosem.
Jej błękitne oczy lśniły jak dwie gwiazdy.Nie byłem w stanie się z nią sprzeczać.
-Masz rację-Przytaknąłem posłusznie.
Złapałem ją znowu w rękę i zaczęliśmy iść.
-Ciekawe co tam u Jacka.?-Westchnąłem głośno.
-A co cię on obchodzi, przecież masz mnie-odpowiedziała blondynka.
-No tak, ale Jack to nadal mój przyjaciel i obchodzi mnie co tam u niego.Ostatnio nie odzywaliśmy się do siebie.. trochę się posprzeczaliśmy..opowiedziałem oschle.
Dawno go nie widziałem od tej sprawy z pocałunkiem nie zamieniliśmy ze sobą słowa.Trochę mnie to martwi.
-Dobra nie rozmawiajmy już o nim i cieszmy się że w końcu możemy spędzić ze sobą trochę czasu.-Odparła blondynka.
Nic jej nie odpowiedziałem.Poruszyłem tylko twierdząco głową i spuściłem wzrok na dół.
Szliśmy w ciszy ciesząc się wspólnymi chwilami razem.Naszą wspólną przechadzkę przewała nadjeżdżająca karetka pogotowia.Perrie stanęła raptownie.
-Co się stało?? Spytałem zaciekawiony. Lecz nie uzyskałem odpowiedzi. Nie wiedząc o co chodzi popatrzyłem się przed siebie.Moim oczom ukazał się okropny widok.Już wiedziałem czemu dziewczyna się zatrzymała.Na moście przez który zawsze przechodziliśmy z Jackiem jak szliśmy do szkoły znajdowała się karetka pogotowia wnosząca na noszach całego pokrwawionego młodego chłopaka.Wyglądało to strasznie.
Miałem wrażenie że znam tego człowieka.Nie widziałem dokładnie kto to był, bo był cały pokrwawiony.
Na miejscu było pełno policjantów zabezpieczających barierkę mostu.Nagle moje miejsce stanęło w miejscu...
Z jednym z policjantów rozmawiała mama Jacka.Miałem mętlik w głowie.Jack znowu zrobił jakieś głupstwo.
Czy ten chłopak na noszach to mógł być on.? Pytałem sam siebie.
-Poczekaj tu , za chwilę wrócę-Zwróciłem się szybko do bladej i wystraszonej całą tą sytuacją Perrie.
I szybko podbiegłem do pani Broke.Na mój widok na jej czerwonej od nerwów i płaczu buzi było widać słaby uśmiech.
-Zayn, nawet nie wiesz jak się cieszę że tu jesteś-Powiedziała z łzami w oczach.
-Co się stało.? coś z Jackiem.?-Spytałem szybko.
Bardzo byłem zaniepokojony o niego...bałem się że ten chłopak na noszach to mógł być on.
-Bo widzisz...Jack ...popełnił próbę samobójczą.-Wyszlochała załamana kobieta.-Skoczył z tego mostu..-Dodała po chwili.
Po tych słowach zrobiło mi się słabo.To moja wina powinienem go wspierać w tych trudnych dla niego chwilach,a nie jeszcze się z nim kłócić i dokładać mu cierpień..
-Więc...ten chłopak na noszach to był Jack.?-Spytałem załamany.
Kobieta pokręciła twierdząco głową.Łzy naleciały mi do oczu.Czułem się jakby ktoś zabrał jakąś część mnie.
-Teraz przepraszam cię Zayn, muszę jechać do szpitala do syna.-Powiedziała kobieta.
-Niech pani poczeka chwilę na mnie, pojadę z panią tylko powiem Perrie.-Odparłem stanowczo.
-Dobrze tylko się pospiesz-dodała kobieta.
Szybkim krokiem udałem się w stronę wystraszonej blondynki.
-Perrie ja muszę jechać teraz do szpitala-powiedziałem z łzami w oczach.
-Dlaczego.?Co się stało.?-powiedziała zaniepokojona blondynka wycierając łzę która właśnie spłynęła po moim policzku.
-Jack popełnił próbę samobójczą-wydukałem z trudnością.
Perrie popatrzyła się na mnie jakby nie wierząc w moje słowa.Jej oczy nabrały niezrozumiale dziwnego wyrazu.
-Ja..ja muszę iść powiedziała szybko i odbiegła.
Nie zrozumiałem jej zachowania ale nie miałem na to czasu.Szybko się otrząsnąłem i pobiegłem do auta pani Broke.
Jechaliśmy strasznie szybko.Myśl że mogę stracić najlepszego przyjaciela mnie przerażała.Nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Gdy dojechaliśmy do szpitala serce zaczęło mi szybciej bić.Prędko wysiedliśmy z auta .Weszliśmy do budynku i udaliśmy się pod sale operacyjną gdzie czekał na nas doktor.
-Panie doktorze czy da się go uratować-Zapytała załamana kobieta.
-Jest on w bardzo ciężkim stanie ale będziemy robić wszystko co w naszej mocy aby pański syn przeżył.Na razie nie mogę stracić nic więcej trzeba czekać na przebieg operacji.
Po tych słowach lekarz znikną za drzwiami od sali operacyjnej.
Usiadłem załamany.Nie umiałem się pogodzić z tym co się stało.Łzy ciekły mi po policzkach.Nic nie mogłem zrobić musiałem czekać...ta bezsilność mnie dobijała.Otarłem łzy i wyciągnąłem telefon.
(There's nothing to lose
When no one knows your name
There's nothing to gain
And I just died today)
Wyciągnąłem telefon i włączyłem YouTube aby znaleźć jakiś fajny kawałek do przesłuchania.
Gdy na moim wyświetlaczu komórki zaświeciła się strona muzyczna nie mogłem uwierzyć własnym oczom.
W kategoriach "Najsławniejsze" z 58980 wyświetleniem znajdował się filmik pod tytułem.
"Miłosna historia Jacka"
Moje serce zaczęło przyspieszać tępa.Byłem zestresowany.Powtarzałem sobie w myślach "Spokojnie,przecież jest dużo Jacków na świecie...". Pocieszałem się tym faktem to trochę mi pomogło.
Powoli usiadłem na podłogę opierając się o barierkę mostu. Patrzyłem się ogłupiony na ten filmik nie miałem odwagi go odtworzyć.Pełno obaw przenikało moje ciało.W końcu ciekawość wzięła górę. Kliknąłem szybko aby puścić video.Ładowanie trwało zaledwie pięć sekund ale dla mnie to było jak wieczność.Czekałem zniecierpliwiony na zawartość filmu.Po kilku sekundach pojawiło się nagranie.Moje obawy były słuszne.Moim oczom ukazało się nagranie z tamtej imprezy.Byli na nim Diana,Zayn ,Harry,Liam,Niall,Louis i ja..Była to sytuacja po imprezie,gdy graliśmy w butelkę...
Diana zakręciła butelką wypadło na mnie i wtedy doszło do tej sytuacji, zacząłem całować się z Zaynem.
-Stop!! krzyknąłem sam do siebie zatrzymałem nagranie.Do moich oczu napłynęły łzy..
Jak ktoś mógł kamerować jak całuje się z Zaynem i wrzucić to do sieci to nieludzkie..
Płakałem jak małe dziecko.Nie umiałem się pogodzić z moim losem.Czułem się strasznie upokorzony.Teraz ludzie ze szkoły i nie tylko nie dadzą mi żyć..
Będę jeszcze bardziej wyśmiewany i deptany niż dotychczas.Ból nienawiść , wściekłość i niezrozumienie skupiły się we mnie.To za dużo jak na jednego człowieka.Moje cierpienie nie miało końca.Z każdym dniem przybywało go coraz więcej.Wstałem raptownie.Z nienawiścią spojrzałem na mój telefon.Ścisnąłem go w pięści.Wziąłem ogromny zamach i wyrzuciłem go do wody.Oparłem się łokciami o barierkę, schowałem twarz w dłoniach i płakałem.
Nigdy dotąd nie spotkałem się z takim bólem, z takim upokorzeniem.Moje życie nie ma sensu.Na tym świecie nie ma miejsca dla takich jak ja....
Podniosłem wzrok i spojrzałem na mocny nurt wody...
-Koniec z tym cierpieniem- Powiedziałem cicho.
Wszedłem na najwyższy szczebel barierki.Odwróciłem się plecami do rzeki.
Byłem kompletnym wrakiem człowieka.Czułem wyraźny oddech śmierci na moim karku.Łzy ciekły mi po policzkach.Cały dygotałem.Strasznie się bałem..ale ziemia to nie miejsce dla mnie.Ja tu nie pasuje.Z łzami w oczach zamknąłem oczy.Przypominałem sobie dobre momenty mojego życia.Twarz mamy, jej uśmiech to jak się mną opiekowała i się o mnie troszczyła.Szkoda że to wszystko na marne.
-Przepraszam mamo,przepraszam Zayn..powiedziałem cicho z głupią nadzieją że mi wybaczą..
Zacząłem cicho łkać...
Ścisnąłem pięści, ścisnąłem jeszcze mocniej powieki,zrobiłem krok do tyłu i zacząłem powoli spadać.
W oddali usłyszałem krzyk dziewczyny...
Był to ostatni dźwięk jaki usłyszałem.Uderzyłem z wielkim hukiem o taflę wody...
Poczułem ostry ból głowy i karku później nastała ciemność...
Oczami Zayna
Lekcję się skończyły i wracałem do domu.Szła ze mną Perrie. Między nami się już wszystko wyjaśniło i byłem strasznie szczęśliwy.W końcu miałem cudowną dziewczynę.Szliśmy za ręce patrząc sobie w oczy.
-Cieszę się że cię mam.-Powiedziałem spokojnie
-Ja tak samo-odpowiedziała zmysłowo blondynka.
Przyciągnąłem ją do siebie,złapałem za podbródek i obdarzyłem ją zmysłowym pocałunkiem.Najpierw w usta później zjeżdżałem niżej do szyi.Moja ręka wślizgnęła pod jej bluzkę.
Cholernie ją kochałem,Byłem w stanie zrobić dla niej wszystko.Perrie lekko mnie odepchnęła.
-Zayn przestań,jesteśmy w miejscu publicznym-Powiedziała swoim pięknym delikatnym głosem.
Jej błękitne oczy lśniły jak dwie gwiazdy.Nie byłem w stanie się z nią sprzeczać.
-Masz rację-Przytaknąłem posłusznie.
Złapałem ją znowu w rękę i zaczęliśmy iść.
-Ciekawe co tam u Jacka.?-Westchnąłem głośno.
-A co cię on obchodzi, przecież masz mnie-odpowiedziała blondynka.
-No tak, ale Jack to nadal mój przyjaciel i obchodzi mnie co tam u niego.Ostatnio nie odzywaliśmy się do siebie.. trochę się posprzeczaliśmy..opowiedziałem oschle.
Dawno go nie widziałem od tej sprawy z pocałunkiem nie zamieniliśmy ze sobą słowa.Trochę mnie to martwi.
-Dobra nie rozmawiajmy już o nim i cieszmy się że w końcu możemy spędzić ze sobą trochę czasu.-Odparła blondynka.
Nic jej nie odpowiedziałem.Poruszyłem tylko twierdząco głową i spuściłem wzrok na dół.
Szliśmy w ciszy ciesząc się wspólnymi chwilami razem.Naszą wspólną przechadzkę przewała nadjeżdżająca karetka pogotowia.Perrie stanęła raptownie.
-Co się stało?? Spytałem zaciekawiony. Lecz nie uzyskałem odpowiedzi. Nie wiedząc o co chodzi popatrzyłem się przed siebie.Moim oczom ukazał się okropny widok.Już wiedziałem czemu dziewczyna się zatrzymała.Na moście przez który zawsze przechodziliśmy z Jackiem jak szliśmy do szkoły znajdowała się karetka pogotowia wnosząca na noszach całego pokrwawionego młodego chłopaka.Wyglądało to strasznie.
Miałem wrażenie że znam tego człowieka.Nie widziałem dokładnie kto to był, bo był cały pokrwawiony.
Na miejscu było pełno policjantów zabezpieczających barierkę mostu.Nagle moje miejsce stanęło w miejscu...
Z jednym z policjantów rozmawiała mama Jacka.Miałem mętlik w głowie.Jack znowu zrobił jakieś głupstwo.
Czy ten chłopak na noszach to mógł być on.? Pytałem sam siebie.
-Poczekaj tu , za chwilę wrócę-Zwróciłem się szybko do bladej i wystraszonej całą tą sytuacją Perrie.
I szybko podbiegłem do pani Broke.Na mój widok na jej czerwonej od nerwów i płaczu buzi było widać słaby uśmiech.
-Zayn, nawet nie wiesz jak się cieszę że tu jesteś-Powiedziała z łzami w oczach.
-Co się stało.? coś z Jackiem.?-Spytałem szybko.
Bardzo byłem zaniepokojony o niego...bałem się że ten chłopak na noszach to mógł być on.
-Bo widzisz...Jack ...popełnił próbę samobójczą.-Wyszlochała załamana kobieta.-Skoczył z tego mostu..-Dodała po chwili.
Po tych słowach zrobiło mi się słabo.To moja wina powinienem go wspierać w tych trudnych dla niego chwilach,a nie jeszcze się z nim kłócić i dokładać mu cierpień..
-Więc...ten chłopak na noszach to był Jack.?-Spytałem załamany.
Kobieta pokręciła twierdząco głową.Łzy naleciały mi do oczu.Czułem się jakby ktoś zabrał jakąś część mnie.
-Teraz przepraszam cię Zayn, muszę jechać do szpitala do syna.-Powiedziała kobieta.
-Niech pani poczeka chwilę na mnie, pojadę z panią tylko powiem Perrie.-Odparłem stanowczo.
-Dobrze tylko się pospiesz-dodała kobieta.
Szybkim krokiem udałem się w stronę wystraszonej blondynki.
-Perrie ja muszę jechać teraz do szpitala-powiedziałem z łzami w oczach.
-Dlaczego.?Co się stało.?-powiedziała zaniepokojona blondynka wycierając łzę która właśnie spłynęła po moim policzku.
-Jack popełnił próbę samobójczą-wydukałem z trudnością.
Perrie popatrzyła się na mnie jakby nie wierząc w moje słowa.Jej oczy nabrały niezrozumiale dziwnego wyrazu.
-Ja..ja muszę iść powiedziała szybko i odbiegła.
Nie zrozumiałem jej zachowania ale nie miałem na to czasu.Szybko się otrząsnąłem i pobiegłem do auta pani Broke.
Jechaliśmy strasznie szybko.Myśl że mogę stracić najlepszego przyjaciela mnie przerażała.Nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Gdy dojechaliśmy do szpitala serce zaczęło mi szybciej bić.Prędko wysiedliśmy z auta .Weszliśmy do budynku i udaliśmy się pod sale operacyjną gdzie czekał na nas doktor.
-Panie doktorze czy da się go uratować-Zapytała załamana kobieta.
-Jest on w bardzo ciężkim stanie ale będziemy robić wszystko co w naszej mocy aby pański syn przeżył.Na razie nie mogę stracić nic więcej trzeba czekać na przebieg operacji.
Po tych słowach lekarz znikną za drzwiami od sali operacyjnej.
Usiadłem załamany.Nie umiałem się pogodzić z tym co się stało.Łzy ciekły mi po policzkach.Nic nie mogłem zrobić musiałem czekać...ta bezsilność mnie dobijała.Otarłem łzy i wyciągnąłem telefon.

Ryczeeeee super opowiadanie
OdpowiedzUsuńŚwietny. ;)
OdpowiedzUsuńKocham to dawaj next ;*
OdpowiedzUsuńPisz dalej <3 kiedy następny ?
OdpowiedzUsuń