Obserwatorzy

środa, 5 lutego 2014

Rozdział 12

Nie mogłem zebrać myśli...wszystko się popsuło. Gdybym nie był takim dupkiem w stosunku do Jacka może nigdy by do tego nie doszło...Poczucie winy przenikało każdy centymetr mojego ciała.
Strasznie się bałem. Myśl o tym że mogę go stracić mnie przerażała. Nie mogłem i nie chciałem sobie wyobrażać życia bez niego. Przyjaźnimy się od bardzo dawna. Zawsze mogłem na niego liczyć. Zwierzałem mu się w każdej sprawie. Był dla mnie wsparciem gdy sam sobie nie mogłem poradzić. A teraz w chwilach gdy on mnie potrzebował gdy to on nie dawał rady mnie przy nim nie było. Zawiodłem. Łzy ciekły mi po policzkach tak mocno że nie mogłem złapać powietrza. Sekundy zamieniały się w minuty a te w godziny. To czekanie mnie dobijało. Byłem bezsilny, nie mogłem nic zrobić, nic na to zaradzić. Musiałem posłusznie czekać na wiadomości od lekarza. Nie potrafiłem stać bezczynnie i czekać ale nie miałem wyboru. Moje serce biło w nieregularnym tempie. Oddech stawał się szybszy. Miałem nadzieję że wszystko będzie dobrze.
 Otworzyłem zaszklone od płaczu oczy i spojrzałem na wyświetlacz telefonu.


 Musiałem powiadomić jego kumpli o tym nieszczęście, żeby jak wszystko będzie dobrze był z najbliższymi. Po chwili namysłu wybrałem numer Harr'ego . Po kilku sygnałach w słuchawce usłyszałem chropowaty głos chłopaka:
-O Zayn, co to się stało że do mnie zadzwoniłeś.?- zaczął  zadziornie.
-Harry nie mam czasu na sprzeczki, mam ci coś ważnego do przekazania.- powiedziałem poważnie
-No to słucham.-odparł lokowany.
-No bo widzisz.- zacząłem smutno. I w tym momencie się zaciąłem, te okropne słowa nie chciały mi przejść przez gardło.
-Ej Zayn co się stało.?-dopytywał już troskliwym głosem  Harry.
-Jack popełnił próbę samobójczą...jest teraz w szpitalu i ma operację ale lekarze na razie niczego nie chcą zdradzić.- w tym momencie oczy mi się znowu zaszkliły, było to dla mnie cholernie trudne...
-Dobra rzucam wszystko, zadzwonię do chłopaków i za chwilę będziemy w szpitalu.- powiedział stanowczym głosem i się rozłączył.
Schowałem telefon do kieszeni. Oparłem się o ścianę i czekałem ...czekałem na ten moment gdy lekarz wyjdzie z sali szpitalnej i powie: " Operacja się udała pan Jack będzie żył". Miałem nadzieję że tak się stanie. W tym momencie z sali operacyjnej wyszedł lekarz. Na jego widok wytarłem łzy z policzków i raptownie zerwałem się z miejsca. Mężczyzna nie podszedł do nas, spojrzał tylko w naszą stronę smutnym i przygnębionym wzrokiem....po chwili otworzył drzwi od sali operacyjnej.
Znieruchomiałem moje serce biło jak oszalałe, nie mogłem złapać tchu każdy kolejny oddech był bardzo ciężki. Pielęgniarki wywoziły na łóżku szpitalnym Jacka. Był nieruchomy, oczy miał zamknięte a twarz bladą jak kartka papieru. Jego głowa była owinięta bandażem. Ścisnąłem powieki. Po policzku spłynęła mi łza. Pielęgniarki zawiozły go do sali nr.7. Patrzyłem osłupiony na zamknięte drzwi od sali gdzie znajdował się chłopak. Nadal nie mogłem uwierzyć że to wszystko się stało. Ta cała sytuacja mnie przerasta.
Po chwili podszedł do nas lekarz:
- A więc co z nim.?- spytała mama Jacka
-No więc...-powiedział powoli i spokojnie mężczyzna
- No wyduś to z siebie kurwa- syknąłem
-Pani syn przeszedł operację odtoczenia krwi z mózgu. Gdy spadał musiał prawdopodobnie uderzyć w kamień co spowodowało że na mózgu zrobił się niewielki guz. Jest teraz pod wpływem śpiączki musimy poczekać aż się wybudzi, to jedyne co możemy zrobić..- powiedział spokojnym i troskliwym głosem. W tedy zdecydujemy co dalej zrobić, nie jest wykluczone że będzie potrzebna pomoc psychologa i rehabilitanta.- Dodał po chwili.
- Czy można do niego wejść.? - Spytałem szybko
- Na razie nie. Pielęgniarki muszą mu zrobić dodatkowe badania.- Powiedział stanowczo lekarz i odszedł zostawiając nas samych na korytarzu.
Pani Broke zajęła swoje poprzednie miejsce, ja zrobiłem to samo.
Byłem wkurzony. Ten pieprzony lekarz nie podał nam żadnych konkretnych informacji. Znowu musimy czekać nie wiadomo ile czasu. Każda minuta stawała się coraz cięższa. Życie Jacka ciągle było pod znakiem zapytania a ja byłem bezsilny. Złość, żal i smutek przenikały każdy centymetr mojego ciała. Z tej całej złości napięły mi się mięśnie, ścisnąłem mocno pięść i z całej siły walnąłem w krzesło szpitalne. Przez co mama Jacka podskoczyła. Nie mogłem opanować emocji, przekląłem pod nosem i schowałem twarz w dłoniach. Chciało mi się krzyczeć nie mogłem go stracić gdyby umarł nie poradziłbym sobie. Siedziałem znieruchomiały. Nagle ktoś złapał mnie za ramię co spowodowało rozluźnienie mięśni. Podniosłem głowę i ujrzałem Harr'ego  a za nim Louisa i Nialla.  Byli bardzo zmartwieni. Usiedli koło mnie. Harry popatrzył mi głęboko w oczy.
- Zayn co się dzieje z Jackiem.? - Spytał swoim chropowatym głosem lokowany.
- Tylko mów prawdę, musimy wiedzieć co z nim jest - Dodał po chwili Louis.
-Lekarze nie mówią nic konkretnego, Jack przeszedł operację i teraz trzeba czekać aż wybudzi się ze śpiączki- Powiedziałem przygnębiony.
-To na co czekamy, wejdźmy do niego- Powiedział Niall.
- Nie, nie możemy do niego wejść bo pielęgniarki robią mu jeszcze dodatkowe badania- Powiedziałem smutno. Nie mogłem się opanować i łza ściekła mi po policzku.
Harry popatrzył się na mnie swoimi przenikająco zielonymi oczami. Czując jego wzrok na sobie szybko wytarłem łzę z policzka.

Nie chciałem żeby któryś z chłopaków widział mnie w takim stanie. Siedzę tu z 5 godzin. Ale nie ruszę się z tond dopóki nie będę miał pewności że z Jackiem wszystko w porządku.
 Harry położył swoją rękę na moim ramieniu.
- Zayn nie martw się wszystko będzie dobrze jesteśmy z tobą.- Powiedział troskliwie i obdarował mnie przyjacielskim uściskiem, przez co na mojej twarzy wywarł się słaby uśmiech.
- Nie martw się stary-Powiedział Louis ze swoim charakterystycznym głupkowatym uśmiechem na twarzy.
-Niezależnie od tego co się stanie będziesz mógł na nas liczyć.- Dodał swoim słodkim głosem Irlandczyk.
-Dzięki chłopaki.-Powiedziałem cicho.
Właśnie tego mi brakowało wsparcia drugiego człowieka. Nie spodziewałem się że to wsparcie uzyskam od nich, a zwłaszcza od Harr'ego, ale cieszyłem się że w pewnej części odzyskałem swoich dawnych przyjaciół. Szkoda tylko że w takiej sytuacji. Podniosłem wzrok i rozejrzałem się po korytarzu.
- A gdzie jest Liam.?- Spytałem zaciekawiony.
Harry, Louis i Niall znieruchomieli. Zapadła niezręczna cisza jakby nie chcieli albo bali się odpowiedzieć.
-Liam jest na komisariacie- Powiedział niepewnym głosem Niall.
-Ale dlaczego co się stało.?-Odparłem szybko
-Jest podejrzenie że to on potrącił Jacka i uciekł z miejsca wypadku -Powiedział bardzo cicho Louis.
Popatrzyłem niepewnym wzrokiem na lokowanego. Nie popatrzył się na mnie jego wzrok był skierowany w podłogę. Nie mogłem w to uwierzyć. Dobrze znam Liama i wiem że nigdy nie posuną by się do czegoś takiego. Nie chciałem nawet dopuszczać takich myśli. Miałem mętlik w głowie.
-To na pewno nie on- Odparłem pewnie.
Niall popatrzył się na mnie swoimi morskimi oczami i uśmiechną się słabo.
Zapanowała niezręczna cisza w oddali korytarzu było tylko słychać czyjeś głosy. Było tak cicho że można było usłyszeć dźwięk tykającego zegara. Co bardzo mnie irytowało. Tą cisze przerwał chropowaty głos Harr'ego.
-Jaka ona śliczna- Powiedział zainteresowany
Nasze wzroki skupiły się dziewczynie która rozmawiała z mamą Jacka i policjantem.
Była prześliczna, oczy miała w koloru morskiego, włosy do bioder w kolorze orzechowym, jej cera była śnieżnobiała jak płatek śniegu. Była niższa ode mnie ale wysokie trampki dodawały jej wzrostu. Obcisłe rurki sprawiały że jej nogi wydawały się jeszcze szczuplejsze. A zmysłowe usta sprawiały że serce stawało w gardle.
Na jej widok przeszły mnie ciarki a serce zaczęło bić w nieregularnym tempie. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czułem.
-Masz rację jest śliczna- Przytakną pewnym siebie głosem Louis
-Ciekawe jak ma na imię - Dodał Niall.
Nic nie powiedziałem. Odebrało mi mowę. Nie umiałem oderwać od niej wzroku.
-Zayn, widzę w jaki sposób się na nią patrzysz, spodobała ci się.-Powiedział swoim zadziornym głosem Harry.
-A dziwisz się spójrz tylko na nią- Odparłem pewnie.
-Mam dla was propozycję....Ten który pierwszy ją przeleci każdy z nas daje po 100 zł-Zaproponował lokowany
-Dobra-Odparł zadowolony Louis
- Załorze się że to ja wygram- Zaczą Niall
Nie miałem pojęcia co mam odpowiedzieć.
-No dajesz Zayn, co ci szkodzi.-Zachęcał mnie Harry.
Nie dałem się dłużej prosić.
-Nie macie ze mną szans- Odparłem pewny siebie.
Dzięki chłopakom na chwilę oderwałem się od smutnej rzeczywistości jaka mnie przytłaczała. Dźwięk obcasów rozszedł się po korytarzu. Pani Broke podążała w naszą stronę właśnie z tą tajemniczą dziewczyną.
Moje serce zaczęło stukać jak oszalałe. Nie wiedziałem gdzie mam podziać wzrok. Jej obecność sprawiała że się stresowałem. Gdy podeszły do nas wszyscy w trójkę wstaliśmy raptownie z miejsc.
-To jest Rose, gdy Jack skoczył z mostu...ona to zauważyła, wyłowiła go z wody i wezwała karetkę pogotowia. Właśnie jej zawdzięczamy to że Jack jeszcze żyje- Powiedziała zapłakana kobieta.
Nie mogę w to uwierzyć dzięki niej Jack jeszcze żyje. Miałem mętlik w głowie, nie umiałem sklei jednego zdania. Oczy mi się zaszkliły.
-Dziękuje że to zrobiłaś, nawet nie chcę sobie wyobrażać co by się stało gdyby ciebie tam nie było-Powiedziałem z łzami w oczach. A tak apropo jestem Zayn- Dodałem po chwili i podałem jej rękę.
-Cześć jestem Rose, szkoda że poznajemy się w takich okolicznościach- Powiedziała swoim delikatnym głosem.
Uśmiechnąłem się słabo. Chłopaki po kolei przedstawili się a ona posłała im ciepły uśmiech.
Gdy już wszyscy się poznaliśmy zajęliśmy swoje miejsca. Rose usiadła koło mnie.
To imię bardzo do niej pasowało, była piękna jak róża i taka delikatna.
-Jesteś bratem Jacka- Spytała dziewczyna
-Nie, jestem jego najlepszym przyjacielem ale traktuje go jak rodzonego brata.- Odparłem spokojnie.
-Bardzo mi przykro że tak się stało...mam nadzieję że wyzdrowieję.-Powiedziała z nadzieją w głosie.
-Dzięki tobie jest to możliwe-Odparłem z uśmiechem na ustach.
W tym momencie z sali nr.7 wyszły pielęgniarki.....
_________________________________________________________________________________
Cześć oto 12 rozdział "Heart Attack" dziękuje że jesteście ze mną i dziękuje za wasze komentarze.
Liczę że rozdział się spodobał.
MAMY NOWEGO BOHATERA <3

-Rose( 17 -letnia dziewczyna która uratowała Jackowi życie.Jest bardzo miła i delikatna umie zachowywać się w trudnych sytuacjach )

4 komentarze:

  1. Fajne next :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebiaszczy *-* Neeeext <3!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie licząc błędów ortograficznych i źle napisanych wyrazów rozdział jest zajebisty :) tylko tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń