Każdy uśmiech, każde słowo, każdy
czyn ma znaczenie. Czasami niektóre nieprzemyślane słowa lub czyny pozostawiają
piętno na całe życie. Nie odwracalne skutki których możemy żałować coraz bardziej i bardziej z każdą sekundą.
Ranimy najbliższych ludzi nawet o tym nie wiedząc. Czego żałujemy do końca
życia. Życie jest takie dziwne i skomplikowane. Przepełnione smutkiem i
nienawiścią do drugiego człowieka.
Oczami Zayna
Szedłem pustym i szarym
korytarzem w kierunku wyjścia. Emocję rozsadzały mnie od środka. Miałem ochotę
przywalić pierwszej napotkanej mi osobie aby rozładować swoje emocję. Które
kumulowały się jedno za drugim. Poczułem jak napinają mi się mięśnie. Znajdę
tego kto sprawił że Jack popełnił próbę samobójczą i zabiję. Nie będę liczył
się z tym czy znam tą osobę, czy jest dla mnie kimś bliskim, czy obcym.
Otworzyłem raptownie drzwi przez co uderzyło we mnie zimne powietrze z podwórka.
Na zewnątrz było już prawie ciemno. Zdałem sobie sprawę z tego że będę musiał
wracać do domu. A co jak w nocy Jack wy budzi się ze śpiączki a mnie przy nim
nie będzie. Z nienawidziłbym się do
końca życia. Jedyne co może mnie na choćby moment odciągnąć od problemów to
nikotyna. Nerwowo wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów. Wziąłem jednego i
wsadziłem go do ust. Moje ręce powędrowały do kieszeni od spodni. Ku mojemu
zdziwieniu nie było tam zapalniczki. Zacząłem szukać w kieszeni od kurtki. Tam też jej nie było
- Kurwa mac- przeklnąłem pod nosem.
Zirytowany wyciągnąłem niezapalonego papierosa z ust. Moje zdenerwowanie jeszcze bardziej wzrosło. Zacisnąłem mocno szczękę. Patrzyłem się wściekle na każdego przechodnia. Jakbym szukał pierwszych podejrzanych wrzucenia filmu na You Tube. Niespodziewanie ktoś dotkną mojego ramienia. Przez co mięśnie jeszcze bardziej się napięły. Odwróciłem się szybko i ujrzałem Perrie. Jej delikatna cera i blond włosy rozświetlały szary dzień. Gdy ją ujrzałem na mojej rozwcieczonej pojawił się lekki uśmieszek.
-Tego szukasz?- spytała z dumą w głosie jakby odnalazła jakiś skarb.
Trzymała w dłoni moją czarna zapalniczę.
-Tak- odparłem uradowany.
Szybko odebrałem swoją własność, wsadziłem papierosa do ust, zapaliłem go i kłęby dymu wydostały się z mojej buzi. Od razu poczułem się lepiej. Papieros to najlepszy sposób na smutki. Paliłem sobie patrząc na ludzi. Byłem już w wyraźnie lepszym nastroju. Nagle przypomniałem sobie że ciągle stoi koło mnie Perrie. Spojrzałem w stronę blondynki która przyglądała mi się uważnie.
- No proszę jak mało ci do szczęścia potrzeba- oznajmiła rozbawiona tym w jaki sposób zareagowałem na widok zapalniczki.
Jej śmiech był taki łagodny i szczery że sam zacząłem się śmiać.
-Wejdziemy do środka? Trochę tu zimno - zasugerowała wyraźnie zziębnięta dziewczyna.
Miała rację na dworze rzeczywiście było chłodno.
-Dobrze- odparłem.
Niezadowolony zgasiłem papierosa, schowałem zapalniczkę do kieszeni od spodni i otworzyłem drzwi przed Perrie.
Gdy wszedłem atmosfera zrobiła się smutna i ponura. Szpital nie należy do wesołych miejsc.
- Powiedz mi teraz co z Jackiem. - powiedziała a w jej głosie można było wyłapać smutek.
- No więc przeszedł on operację, teraz jest w śpiączce i trzeba czekać aż się wybudzi, jeśli w ogóle się wybudzi..- odpowiedziałem ze smutkiem
Martwiłem się że mogę już nigdy nie usłyszeć jego głosu, nie zobaczyć jak się śmieję, jak jest po prostu szczęśliwy. Ta myśl nie dawała mi spokoju.
- Nie martw się Jack z tego wyjdzie jestem tego pewna- odparła z otuchą.
A w jej oczach pojawił się blask.
Zbliżyłem się do blondynki. Objąłem ją w talii, przyciągnąłem do siebie i mocno przytuliłem. Potrzebowałem jej wsparcia.
Udaliśmy się do windy.
- A najgorsze jest to że popełnił próbę samobójczą przez to że ktoś wrzucił filmik jak się z nim całowałem na imprezie na You Tubę.
Z nów negatywne emocję do mnie wróciły. Myśl o tym kimś przyprawiała mnie o mdłości. Nadal nie mogłem pojąć tego jak ktoś może być aż tak podły. Winda ruszyła.
Perrie patrzyła się na mnie i badała każdy mój ruch.
-Zayn, muszę ci coś powiedzieć- powiedziała patrząc w podłogę.
Otworzyła usta aby coś powiedzieć gdy winda się otworzyła.
-Później mi to powiesz najpierw muszę cię z kimś poznać. - odparłem.
Pociągnąłem Perrie za rękę. Zanim się spostrzegliśmy byliśmy już pod salą gdzie znajdował się Jack.
Przed drzwiami stała Rose która najwyraźniej na mnie czekała. Jej wyraz twarzy zmienił się kiedy zauważyła że nie jestem sam.
-Perrie to jest Rose.Uratowała Jacka przed utonięciem.
Blondynka podeszła do Rose i podała jej rękę.
-Jestem Perrie- powiedziała oschle.- Dziewczyna Zayna - dodała po chwili z naciskiem.
-Cześć jestem Rose- odpowiedziała również bez uczuciowo brunetka.
Było czuć wyraźne napięcie pomiędzy nimi dwoma. Atmosfera zrobiła się jeszcze bardziej napięta.
Widziałem że dziewczyny nie są skore do wzajemnej rozmowy. Obrzucały siebie piorunującymi spojrzeniami.
Po raz pierwszy widziałem Perrie tak wkurzoną. Zawsze widziałem w niej spokojną i słodką dziewczynę która nie zrobiła by nikomu krzywdy. Musiałem przerwać tą pełną napięcia ciszę.
Po raz pierwszy widziałem Perrie tak wkurzoną. Zawsze widziałem w niej spokojną i słodką dziewczynę która nie zrobiła by nikomu krzywdy. Musiałem przerwać tą pełną napięcia ciszę.
-Choć Perrie zobaczymy jak się czuje Jack- zasugerowałem.
-Dobrze chodźmy- odparła blondynka kompletnie już ignorując Rose i skupiając całą swoją uwagę na mojej osobie.
Weszła pewnie do sali. Podążałem tuż za nią .
-Choć Rose- powiedziałem najserdeczniejszym głosem jakim umiałem.
Dziewczyna spojrzała na mnie swoimi morskimi oczami a jej wściekła twarz przepełniła się radością. Jej usta uformowały się w lekki uśmieszek.
Perrie najwyraźniej nie była zadowolona i patrzyła na mnie wściekłm wzrokiem.
Gdy weszliśmy do środka stan Jacka był taki sam jak poprzednio. Wydawał się tylko jeszcze bledszy niż wcześniej.Był ciąglę podłączony do respiratora którzy pokazywał rytm serca kroplówka wciąż była wbita w jego lewą rękę.
Usiadłem na swoje poprzednie miejsce lecz tym razem usiadła koło mnie Perrie a nie Rose.
Usiadłem na swoje poprzednie miejsce lecz tym razem usiadła koło mnie Perrie a nie Rose.
Brunetka zajęła miejsce koło Harrego. Który miał już na twarzy ten swój uwodzicielski uśmieszek. Co ani trochę mi się nie spodobało. Byłem chyba zazdrosny?
Nagle zauważyłem że coś jest nie tak...
Brakowało mi jakiegoś dźwięku. Odruchowo spojrzałem na respirator.
Rytrm serca Jacka był coraz mniejszy...
___________________________________________________________________________________
Dzień dobry kochani oto 14 rozdział " Heart Attack" Miło by było gdybyście pisali więcej waszych opinii na temat rozdziału.. Jest już 2000 wyświetleń. Dziękuje za wasze wszystkie komentarze i wyświetlenia. ;)
Chciała bym was serdecznie zaprosić na nowego bloga http://as--long-as-you-love-me.blogspot.com/.
Każdy was komentarz wywołuje uśmiech na mojej twarzy.
CZYTASZ= KOMENTUJESZ

Zajebiście piszesz <3 Czekam na następną część ;** Kocham cię :D
OdpowiedzUsuńsuuuper część <3
OdpowiedzUsuńZajebisty i znów będę zadawała sobie pytanie czy będzie żył czy nie a i kiedy next ?
OdpowiedzUsuń